czwartek, 27 lutego 2014

Tłuściutki czwartek :)

Świętujecie czy za bardzo dbacie o swoje figury? Ja zdecydowanie świętuję! Tłusty Czwartek to jedna z tych naszych tradycji, którą chętnie przedstawiam tutejszym znajomym. Wczoraj spędziłam pół dnia robiąc faworki i pączki ale powiem Wam - było warto! To było moje pierwsze podejście do smażenia pączków. Nie powiem, żeby były idealne, ale jak na pierwszy raz nie jest źle. W każdym razie moim koleżankom z pracy smakowały ;)

 Także chciałabym Wam życzyć pysznego Tłustego Czwartku! I oby nie poszło w boczki!!!




poniedziałek, 24 lutego 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Hej :) Co tam u Was słychać? Cały tydzień zleciał mi jakoś mega szybko i w sumie mało ciekawych rzeczy się działo. W zdjęciach wygląda on tak:

1. Świeża sałata na wyciągnięcie ręki :)  2. Uzupełniłam zapasy zamków i wracam do szycia  3. Wreszcie kupiłam sobie skakankę. Nie ma licznika niestety ale za to rączki ma fajnie dociążone i dobrze się na niej skacze 4. Eksperymentujemy z pierogami - na pierwszy rzut poszły pierogi włoskie. Pychotka!  5. Z niedzielnego spaceru  6. Koreańskie lody z pastą z czerwonej fasoli! Zaskakująco dobre i wiem, że zrobię sobie ich mały zapas. Lubię próbowac nowych rzeczy!

niedziela, 23 lutego 2014

Domowo na różowo

Sukienka którą Wam dzisiaj pokażę, została uszyta dawno dawno temu, kiedy odczułam potrzebę posiadania czegoś luźnego, co mogę założyć na siebie w kilka sekund i pójść do sklepu czy przywitać niespodziewanych gości. W tym samym czasie w łapki wpadł mi przepiękny wzorzysty rayon.
Postanowiłam wykorzystać model 109 z Burdy 9/2012.  To moje pierwsze podejście do tego modelu ale nie ostatnie. Niedługo kolejna odsłona tej sukienki ;)

Zdjęcia są takie sobie bo mój fotograf skupił się bardziej na widoku za mną niż na samej sukience. Zrezygnowałam w niej z rękawów, tył uszyłam z jednego kawałka, a w talii z tyłu wszyłam (trochę nieudolnie) dwa kawałki gumki aby choć odrobinę podkreślała talię. Długość ma nietypową bo jest trochę za kolana z minimalnie dłuższym tyłem. Brzegi wykończone zostałe niebieską lamówką. W sumie to jestem z niej zadowolona i dość często ją noszę.





poniedziałek, 17 lutego 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Kolejna już w tym roku zdjęciowa tygodniówka. Tym razem wyrobiłam się na czas z czego się bardzo cieszę ;) Mało mam do powiedzenia na temat ostatniego tygodnia... jakiś taki do niczego był. Zapraszam więc na zdjęcia:


1. Upominek od pary młodej, na której weselu bawiłam się w Queenstwon. Panna młoda pochodzi z Chin i dlatego dostaliśmy pałeczki :) 2. Dzieło babci mojego chłopaka - narzuta na łóżko z robionych na drutach sześcianów 3. Psychologies - magazyn towarzyszący mi od kilku dni  4. Pamiątki z wakazji - zazwyczaj z wyjazdów przywożę biżuterię (ta tutaj z wykorzystaniem muszli paua) albo przedmioty użytkowe 5. Nowe buciki :D  6. Eksperymentuję z wypiekiem chleba - tym razem zrobiłam cebulowy. Na pewno nie był to ostatni raz!

sobota, 15 lutego 2014

O spełnionym marzeniu :)

O paralotni marzyłam od dzieciństwa :) Nie było to takie obsesyjne marzenie, ale gdzieś tak w głowie mi siedziało, że kiedyś chciałabym się przelecieć i zobaczyć jak to jest. Ja wogóle taka jakaś dziwna jestem - mam lęk wysokości, najlepiej czuję się na ziemi ale marzy mi się całkiem sporo podniebnych rzeczy. Gdy przyleciałam do Queenstown nawet nie planowałam żadnych takich atrakcji, ale jak zobaczyłam te przepiękne kolorowe spadochrony na tle błękitnego nieba, marzenie odżyło. Stwierdziłam też, że od tego są wakacje, żeby próbować nowych rzeczy i wykreślać kolejne punkty z listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią ;) Dwa lata temu było to karmienie kangurów i głaskanie koali, w zeszłym roku był to zorbing... Chyba zaczęła mi się nowa tradycja!
Zobaczcie sami - nie skusilibyście się przez takie widoki?
 



Tutaj już ja :) Dobrze że podczas lotu były robione zdjęcia - będą fajną pamiątką na przyszłość. Cieszę się niesamowicie, że spróbowałam jak to jest. Paralotnia to fajna sprawa, ja byłam zachwycona i chciałabym to jeszcze kiedyś powtórzyć. Widoki były niesamowite! Cały lot trwał około 20 minut, zyskaliśmy całkiem spora wysokość, miałam okazję popilotować paralotnię i zrobiliśmy kilka tricków. Sam start i lądowanie nie są może najprzyjemniejsze, ale nie są znowu takie złe ;) Paralotni nie polecam jednak osobom cierpiącym na choroby lokomocyjne - w naszej grupie na 6 osób, 3 wylądowały zielonkawe na twarzy... Natomiast jeśli ktoś sobie marzy o skoku na spadochronie, ale się jednak za bardzo boi to paralotnia jest bardzo dobrym rozwiązaniem - lot jest podobny ale nie ma samego spadania ;)







Następne marzenie powietrzne to lotnia :) Mam też ochotę na skok ze spadochronem, lot na paralotni ciągniętej przez motorówkę i lot balonem. A Wy? Macie jakieś podobne marzenia? CZy raczej mocno stąpacie po ziemi?



środa, 12 lutego 2014

Zdjęciowa pamiątka z wakacji

Ahoj! Zamiast zdjęciowej tygodniówki mam dzisiaj dla Was kilka zdjęć z moich mini wakacji :)
Z okazji ślubu znajomego wybraliśmy się wraz z grupą przyjaciół na kilka dni do Queenstown - turystycznej stolicy Nowej Zelandii. Był to mój pierwszy raz na Wyspie Południowej i powiem wam, że jestem kompletnie oczarowana! Czas spędzaliśmy dość aktywnie, aby potem bez problemu zajadać się przepysznym jedzeniem i popijać wspaniałe wino albo drinki w barze lodowym. Pogodę mieliśmy wręcz idealną i te kilka dni w wyborowym towarzystwie wystarczyło, aby się porządnie zrelaksować!
Jeśli kogoś interesuje moja relacja i zdjęcia z Queenstown to zapraszam na mojego kiwuskiego bloga - w ciągu najbliższego tygodnia lub dwóch powinno pojawić się kilka nowych postów :)








PS. Zderzenie z rzeczywistością było brutalne - w Queenstown jak wyjeżdzaliśmy bylo 27C, natomiast Welllington przywitało nas 12C, wiatr i chmury...

wtorek, 4 lutego 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Spóźniona troszeczkę, ale już jest :) W zeszłym tygodniu było trochę radości i trochę smutków, i najgorsze jest to, że kolejne tygodnie też się tak zapowiadają. Ale skupię się na dobrych rzeczach - w zeszły poniedziałek zaczęłam pracę. Na razie nie jest to jeszcze to co bym chciała i nie w takim wymiarze godzin jaki bym chciała, ale i tak się cieszę. No i oczywiście mam najgorsze zdjęcie życia na mojej karcie dostępu ;)

1. W muzeum  2. Udało mi się kupić jarmuż i wiecie co? Tego się jeść nie da!  3. Przerobiłam go na koktajle z jabłkiem, bananem, awokado i selerem naciowym  4. Bacon and egg pie - tutejsza klasyka w moim wydaniu  5. Mała rzecz a wzbudza u mnie uśmiech...codziennie :)  6. szyje się coś i szyje i uszyć się nie może



A tutaj zdjęcia z weekendu. Postanowiliśmy skorzystać z przepięknej pogody i wybraliśmy się na małą wyprawę :)

sobota, 1 lutego 2014

WOW - World of WearableArt

Dzisiaj mam dla Was sporo zdjęć. W ramach robienia zdjęć do mojego drugiego bloga o życiu w Nowej Zelandii wybrałam się do Te Papa - wellingtońskiego muzeum narodowego. Okazało się, że trafiłam na wystawę The WOW Factor. World Of WearableArts to coroczny pokaz odbywający się w Wellington prezentującą sztukę nadającą się do ubrania. Autorami kreacji są projektanci z całego świata.  W tym roku WOW kończy 25 lat i z tej okazji w muzeum można zobaczyć ponad 25 kreacji z każdego roku istnienia WOW. Po obejrzeniu ich stwierdziłam, że w przyszłym roku chcę zobaczyć pokaz na żywo!



Pages - Menu