wtorek, 25 listopada 2014

Zdjęciowa tygodniówka i zimowe wyzwanie

Kolejny tydzień za nami. Wellington chyba zapomniał, że już prawie mamy lato i pogodą nie rozpieszcza co negatywnie wpływa na jakiegolwiek chęci do działania... Za to motywuje mnie do gotowania tym bardziej, że doszła do mnie paczka z polskiego sklepu :) Niestety nie mogłam się oprzeć krówkom i po prawie 10 tygodniach bez słodyczy (z kilkoma wyjątkami) się chwilowo poddałam. Poza tym świętowaliśmy Święto Dziękczynienia ze znajomymi na które zrobiłam fantastyczne ciasto 3 Bit. Muszę jednak przyznać, że mój organizm się zbuntował i taką ilością cukru odpłacił bólem brzucha. Wracam do niejedzenia słodyczy :)

  1. Weekendowe spędzanie czasu. Japońska gra go zmusza do logicznego myślenia i planowania. Pomału widzę postępy i zdarza mi się nawet wygrywać od czasu do czasu :)
  2. Chwilowa poprawa pogody więc trzeba było skorzystać i pójść pobiegać
  3. Kot teściowej, Monty jak zawsze kładzie się tuż poza zasięgiem ręki
  4. Najpyszniejsza, najfantastyczniejsza i po prostu najlepsiejsza zupa ogórkowa!!! Smak jak u mamy, a to moje pierwsze podejscie. Mój chłopak też się zachwycał bo tutaj nie mają takich zup. Coś czuję, że będzie gościła u mnie dość często. Teraz w kolejce czeka przecier szczawiowy :)
  5. Uwielbiam sobotnie leniwe śniadania!
  6. A tutaj część mojego zamówienia z polskiego sklepu. Zbliżają się święta więc musiałam zamowic grzyby suszone - te tutejsze są kompletnie bez smaku.

Z innych newsów - słyszeliście o Zimowym Wyzwaniu Kreatywnym Natalii, która prowadzi bloga Jest Rudo? Jak nie to koniecznie do niej zajrzyjcie. Wyzwanie fajne - 30 tematów bez narzuconej kolejości robienia zdjęć i jest na nie czas do 19 stycznia. Moje zdjęcia mozna znaleźć na Instagramie ale co jakiś czas będę je wrzucać też na bloga :)





poniedziałek, 17 listopada 2014

Zdjęciowa tygodniówka

Kia ora! Nie będę dużo pisać bo nie ma za dużo do pisania. W tym tygodniu mało się działo, załatwiłam sobie nadgarstek i nie za bardzo mogę cokolwiek robić. Za to sporo czytałam i zaczęłam też oglądać "Orange is the new black" - całkiem fajny serial więzienny. Polecam :)
  1. Pamiątki, pamiątki :) Co kupujecie na wakacjach? Ja kupiłam kilka kawałków tkanin, skórzaną torebkę, torbę na zakupy, kilka akwareli pokazujących Sydney, koszulkę i spodenki. No i kilka kosmetyków w sklepie wolnocłowym. Reszta rzeczy to słodycze/maskotki/magnesy na prezenty.
  2. Pietruszkowy koktajl - mój chłopak się skrzywił ale mi bardzo posmakował. Będzie u mnie częściej gościł.
  3. Czosnkowy chlebek z serem upieczony przez ukochanego :D 
  4. Bardzo spóźniona wrześniowa paczka od Lust Have It, ale przynajmniej jestem z niej bardzo zadowolona. Teraz czekam na październikową...
  5. Moi nowi puszyści przyjaciele z maszyny z zabawkami. Ja takie maszyny ignoruję ale chłopak często próbuje swoich sił. Tym razem udało się zgarnąć dwa pluszaki za jednym zamachem.
  6. Najgorszy pomysł mojego życia - paznokcie żelowe. Wyglądały ładnie, ale przeszkadzały we wszyskim! Wytrzymałam tydzień i się z nimi pożegnałam.

niedziela, 16 listopada 2014

Burda 5/14 model 109

W Nowej Zelandii bez problemu można kupić Burdę... jedynie z 3 miesięcznym opóźnieniem. Ale nie narzekam za bardzo, w takim układzie dopasowuje się łatwiej do naszych pór roku. Gdy zobaczyłam ten model wiedziałam, że na pewno prędzej czy później go uszyję. Okazja trafiła się bardzo szybko, bo zostałam zaproszona na wesele do koleżanki.
Moja sukienka uszyta jest z bawełny o lekko tłoczonej fakturze. Tkanina kupiona została na wyprzedaży i 2 metry o szerokosci 180 cm kupiłam za 4$ na sukienkę zużyłam może z metr więc na pewno się jeszcze na blogu pojawi :) Samo szycie było przyjemne. Pominęłam kieszenie i podszewkę. Dekolt wykończyłam lamówką i to był mój błąd - była za mało rozciągliwa i nie układała się tak jak trzeba. Musiałam ją przyciąć a brzydkie wykończenie zasłoniłam taśmą zygzakową przyszytą ręcznie :/ Sukienkę też skróciłam o jakieś 10 cm żebym mogła w niej chodzić.

Nie wszystko jest idealne. Dekolt jest troche za szeroki i planuje doszycie wstążki z tyłu, żeby sukienka się nie zsuwała. Powinnam też wyciąć mniejszy rozmiar w talii i trochę bardziej ja dopasować bo z boku wygląda średnio... Albo może dopasować wykrój do pełnego biustu?  Nie do końca jestem przekonana do marszczeń na biodrach. Mimo wszystko jestem z niej bardzo zadowolona i na pewno założę ją nie raz. Na wesele założyłam jednak inną sukienkę - bardziej przewiewną i lepszą na upały.

Sukienka jest troche pomięta po tygodniu siedzenia w walizce ale byłam za leniwa, żeby ją przeprasować do zdjęć ;)





środa, 12 listopada 2014

Wakacyjna tygodnówka

Pewnie zauważyliście że w ostatnie dwa poniedziałki nie było moich tradycyjnych tygodniówek. Mnie zresztą też nie było bo poleciałam się na drugą stronę Tasmana i przez ostatnie dni miałam takie widoki:


Jezioro McKenzie na Wyspie Frazera to mój osobisty raj - krystaliczna woda o idealnej temperaturze w przepięknej okolicy! Najlepsza kąpiel mojego życia!


Ta sama wyspa tyle, że jedyny na świecie las deszczowy rosnący na piasku...

...i wrak statku. Cała wyspa jest pod ochroną więc ludzie starają się nie ingerować.

Niebiańska plaża... Przewodnik wycieczki od razu uprzedził nasze myśli - po tej stronie oceanu można spotkać praktycznie wszystko co niebezpieczne. Nie ważne - i tak jest pięknie!

A tu widok z okna naszego domku w Hervey Bay. Spędziliśmy tam kilka świetnych dni ale wcześniej spełniliśmy moje dziecięce marzenie i odwiedziliśmy Sydney!!!

Tam udało mi się tez spędzić trochę czasu z niebieskimi pingwinkami - słodziaki!

Spacerowałam też godzinami po królewskich ogrodach botanicznych...

...i podziwiałam fajerwerki :)

 Ominął mnie zachód słońca oglądany z wieży ale też było nieźle.

Skoro byłam w Australii nie mogło było zabraknąć misiów koala!

No i oczywiście ikony Sydney - Opera i Harbour Bridge. Wiecie, że opera wcale nie jest biała tylko kremowa?




A w bonusie pies koleżanki która brała ślub na plaży i która była powodem naszego wypadu do Australii :)

Takie małe podsumowanie naszego wyjazdu :) Było cieplutko, pięknie, widoki zapierały dech w piersiach, a jedzenie było przepyszne! Poza tym udało mi sie spędzić trochę czasu z długo niewidzianą koleżanką i być świadkiem jak przysięgała dozgonną miłość swojemu (już) mężowi. Ach, szkoda że wakacje nie trwają wiecznie!

Bardziej szczegółowa relacja i więcej zdjęć pojawi się na kiwiskim blogu za kilka dni jak ogarnę zdjęcia ;) Chwilę mi to penie zajmie...

wtorek, 4 listopada 2014

Nie bądź świnia!!!

Uwierzycie, ze te torbę zaczęłam robić rok temu??? Po uszyciu torby, kieszeni i uszu straciłam serce do tych przeuroczych świnek i torba poszła w odstawkę. Dopiera kilka dni temu wreszcie zabrałam się za jej wykończenie. Zajęło mi to cale 10 minut a dało mi to niesamowita satysfakcje. Potrzebowałam własnie takiego kopa  podczas mojej walki z wiskoza, z której po wielu wymamrotanych i wykrzyczanych przekleństwach (!) powstała sukienka. Pojawi się ona na blogu dopiero po weselu znajomych ;)

Materiał to dość mocne i sztywne płótno. Nietypowy nadruk sprawił ze nie mogłam przejść obok niego obojętnie! Kolor jest taki jak na pierwszym zdjęciu - to drugie wyszło jakoś blado.



Torba powstała tego samego wzoru co te, ta i ta i te tutaj... Większość z tych toreb była prezentami świątecznymi i wiecie co? Paczka z 3 torbami zgubiła się gdzieś w drodze i nigdy nie dotarła do moich dziewczyn!!! Za to narzeczona brata ponoć się ze swoja nie rozstaje :) Ta świńska torba jest akurat dla mnie bo moja stara wygląda już bardzo nieciekawie. Materiału mam więcej wiec kiedyś pewnie w przypływie weny zrobię jeszcze 2 czy 3 kolejne. Może nawet uda mi się jakieś candy zorganizować?




 Uwielbiam takie torby!

Pages - Menu