środa, 31 grudnia 2014

Prezenty, prezenty...

Dzisiaj Sylwester więc wreszcie mogę Wam pokazac co w tym roku udało mi sie uszyć na prezenty gwiazdkowe :)

Uszyłam dwa zestawy poduch - jedne dla teściowej, jedne dla bliskiej znajomej. Właśnie od teściowej na urodziny dostałam tzw jelly roll czyli zestaw tkanin pociętych na paski o szerokosci 6,5cm. Jedna poducha powstała z kilku pasków zszytych ze sobą, z druga było trochę więcej zabawy bo sobie wymyśliłam kwadraty. Koniec końców zadowolona jestem z tego jak wyszły i przymykam oko na nierówności. Teściowej się poduchy spodobały a to jest oczywiście najważniejsze!









Drugi zestaw zdecydowanie bardziej energetyczny. Koleżanka jest Holenderską chińskiego pochodzenia. W kulturze chińskiej czerwony to kolor przynoszący szczęście, pomarańczowy to kolor Holandii a w środku panel z nowozelandzkimi ptakami Tui. Zdjęcia robione były na szybko tuż przed szybkim pakowaniem. Te poduchy wykańczałam w wigilię w pracy!!! Był to jedyny prezent zostawiony na ostatnią chwilę! Tutaj już miałam trochę więcej praktyki i wszystko jest mniej lub bardziej równe ;)






środa, 24 grudnia 2014

Wesolych!





czwartek, 11 grudnia 2014

Sukienka dla leniwca

Szczególnie dla takiego jak ja. Całość zajęła mi mniej niż 2 godziny, a większość tego czasu to było spinanie materiału szpilkami i przyszywanie lamówki.

Sukienki miałam nawet tu nie pokazywać ale zmieniłam zdanie. Nie jest to może dzieło sztuki ale na pewno będzie często noszona kiedy lato wreszcie łaskawie się u nas pojawi. Zdjęcia musiałam wybrać z tych wakacyjnych i nie skupiają się aż tak bardzo na samej sukience.

Materiał to lekko koronkowa bawełna w szaro-białe paski kupiona za grosze na wyprzedaży tkanin. Sukienka uszyta bez wykroju na podstawie ulubionej koszulki. Wyszła krótka, wolałabym gdyby miała tak przynajmniej z 5 cm więcej. Materiał się nie strzępi więc nawet nie wykańczałam dołu ani rękawków. Dekolt obszyłam lamówką, w pasie wszyłam gruba gumkę. I tyle!

Sukienka świetnie sprawdziła się na wakacjach w 35-stopniowym upale. Lekka i przewiewna, taka typowo wakacyjno-plażowa :) Ma niedociągnięcia ale nie przeszkadzają mi one w użytkowaniu więc przymykam oko ;)

Na targach w dzielnicy o nazwie The Rocks, Sydney
Z przyjacielskim kazuarem ;) Prawdziwy był za szybą.
Z moimi 160cm nie mam się co równać z kangurami!
Tutaj widać dekolt i fakturę tkaniny
A tu z wizytą u królowej
Marilyn miała niebieskie gatki!!

A w bonusie zdjęcie z Bradem ;)

środa, 3 grudnia 2014

Weselnie na różowo

Leci tydzień za tygodniem, święta już tuż tuż i na nic jakoś nie ma czasu (a czasami chęci!). W ten weekend udało mi się przeorganizować mój pokój w którym szyję - poukładałam tkaniny, przy okazji je mierząc i robiąc listę, uporządkowałam wykroje, zamki, lamówki i maszynowe akcesoria... Jeszcze tylko poodkurzam i pozbędę się nitek z dywanu i będzie cacy ;) Mam sporo pomysłów na kolejne projekty, pewnie w weekend skopiuję trochę wykrojów... W międzyczasie mam jeszcze kilka rzeczy do pokazania na blogu :)


Ale do rzeczy. Pisałam już że na wesele koleżanki uszyłam dwie sukienki. Niebieską już pokazywałam, natomiast dzisiaj czas na różową. Tkanina to wiskoza w kwiatowo-abstrakcyjny wzór. Początkowo miała z niej powstać sukienka maxi ale nie mogłam się zdecydować na wykrój, poza tym nie bardzo lubię taką długość... Na kimś innym jak najbardziej, ale nie koniecznie na mnie.
Wiskoza to materiał, który zarówno uwielbiam jak i nienawidzę! Uwielbiam go nosić i czuć na skórze, ale szycie wiskozy do przyjemnych nie należy - materiał jest wiotki, dość śliski i łatwo się przesuwa podczas szycia.

Sukienka to model 108 z sierpniowej Burdy. Przyciągnęło mnie do niej wycięcie na plecach i asymetryczny, pełny dół. Konstrukcja w miarę prosta chociaż wg głupotą jest dodawanie odszycia wzdłóż wycięcia na plecach. Ja wykorzystałam satynową lamówkę. Poza tym w angielskiej Burdzie jest błąd w instrukcjach przy konstrukcji sznureczków :/ Początkowo góra sukienki miała mieć podszewkę z tego samego materiału, ale przez mój głupi błąd musiałam od nowa wyciąć górę. Materiału na podszewkę zabrakło więc znalazłam kawałek materiału nieznanego składu. Po raz pierwszy też udało mi się też rozszyfrować metodę drewnianej łyżki z Burdy do bezproblemowego zszycia ze sobą szwów na ramionach - fantastyczny sposób!!!

Co zmieniłam? Obniżyłam dekolt o jakieś 3-4cm przy okazji go trochę zwężając bo w wersji oryginalnej niemiłosiernie odstawał. Z sukienki jestem bardzo zadowolona, szczególnie podoba mi się dół. Nie jestem wielką fanką asymetrycznych dołów ale w tym wydaniu jest całkiem ok. Na weselu sprawdziła się wyśmienicie - tańce hulańce jej nie straszne. Jak widać na zdjęciach musiałam jednak uważać podczas podmuchów wiatru ;)











Pages - Menu