wtorek, 16 czerwca 2015

Flower-power

Koszulowej mani ciag dalszy, tym razem w wydaniu kwiatowym. Ta tkanina była zbyt piękna, żeby ją zostawić w sklepie nawet biorąc pod uwagę, że jest w niej bardzo dużo poliestru i bardzo mało bawełny. Z drugiej strony koszula się nie gniecie więc dla mnie jest idealna - prasowanie lubie tylko przy szyciu!

Kiepskie zdjęcie ale dobrze widać układ wzoru
Pomimo zachwytów ten kwiatowy wzór doprowadził mnie do szału. Gałązki z ptakami układały się w formie pięciokąta przy czym wcale nie byly symetryczne. Myślę że udało mi się uniknąć niefortunnego rozłożenia kwiatów i wzór jest w miare zbalansowany.
Wykrój to oczywiście Granville ;) W końcu przód leży idealnie! Niestety byłam tak skupiona na dopasowaniu przodu, że kompletnie przeoczyłam problemy z plecami/rekawami. Tak właściwie to nie do końca wiem co jest nie tak, ale wydaje mi sie, że głowka rękawa jest źle wymodelowana. W konsekwencji zakres ruchu ramion jest lekko ograniczony. Niestety zanim doszłam do tych wniosków wycięłam kawałki na kolejne dwie koszule. Nie jest to jakiś wielki problem, koszula nosi się całkiem dobrze i bardzo ją lubię

Guziki wygrzebałam w moim magicznym słoiku - nie byłam pewna czy będą pasowały, ale myślę że wyglądają całkiem dobrze. Wszystkie  szwy to szwy płaskie i koszula prezentuje sie wewnątrz rewelacyjnie. Nabieram juz wprawy w szyciu koszul i chyba niedługo podejmę się uszycia koszuli dla mojego Rudzielca!




piątek, 12 czerwca 2015

Astoria numer jeden

Mało mam w mojej garderobie bluzek. Jakoś tak wyszło, że je szyje mi się najgorzej. Problem jest jednak w tym, że każda próba zakupów ubraniowych kończy się tym samym - frustracją że w tych sklepach nic nie ma, nic mi nie pasuje i jest uszyte tak ze jak przeżyje 2-3 prania to będzie cud... Tez tak macie? 



W każdym razie, kiedy w  kwietniowej edycji Seamwork Magazine pojawiła się krótka bluzeczka o wdzięcznej nazwie Astoria wiedziałam że prędzej czy później ja uszyje. 
Seamwork  to internetowy magazyn o szyciu stworzony przez Sarai, która projektuje tez wykroje pod własną marka Colette Patterns. Prenumerata magazynu z dwoma wykrojami PDF  kosztuje 6USD ale sam magazyn można przeczytać za darmo. Wykroje z magazynu są raczej proste, ale za to bardzo uniwersalne i stanowią niezłą bazę ubraniowa.



Ale wróćmy do Astorii. Uwielbiam tego typu bluzeczki na innych ludziach - zabudowany dekolt i długość do talii.  Niestety mi taki dekolt dodaje wizualnie co najmniej 10 kg i zaburza moje proporcje wiec zamieniłam go na szpic. Wykrój ma tylko kilka części, samo szycie zajęło mi niecałą godzinę! Szwy ramion dodatkowo wzmocniłam przezroczysta taśmą żeby zapobiec rozciąganiu. Wydaje mi się  tez ze skróciłam ich długość o ok 2 cm- jest to moja standardowa modyfikacja.

Tutaj najbardziej widać różnicę w kolorze
Materiał to lekko rozciągliwa dzianina bawełniana wygrzebana w koszu z "resztkami" w moim lokalnych sklepie z tkaninami. Kawałek miał wymiary 50 cm x 150 cm i wystarczył bez problemu. Jest jednak coś czego nie zauważyłam przy krojeniu materiału - z jednej strony był on trochę wyblakły! W rezultacie moje kawałki miały delikatnie różne odcienie tego samego koloru ale na szczęście nie rzuca się to bardzo w oczy. Bluzka ta najczęściej noszona jest w zestawie z czarna ołówkową spódnicą i zawsze zgarniam w niej komplementy :D 


Moje wykończenie "V" - wciąż nieidealne ale idzie mi coraz lepiej :)

wtorek, 9 czerwca 2015

Sutaszowe Hello Kitty

Kilka miesięcy temu urządziliśmy sobie z koleżankami z WSBN jesienną wymianę prezentów. Dorzuciliśmy do tego święta i wydarzenia tradycyjnie związane z jesienią na półkuli północnej - Halloween i Dia de los Muertos. Warunki były dwa - prezenty miały być ręcznie robione a wartość materiałów nie powinna przekraczać 10$.


Mi przyszło obdarować Tress która uwielbia Hello Kitty oraz makabrę w każdej postaci. Decyzja co do motywu przewodniego była wiec bardzo prosta. Przyszło mi wybrać technikę - myślałam o uszyciu poszewki na poduszkę lub kosmetyczki ale to wymagałoby kupna materiałów. Podczas poszukiwania inspiracji w łapki wpadły mi sznurki sutasz które od ponad roku leżały odłogiem. Znalazłam kilka koralików, odpowiednie igły i nitki, i zabrałam się za robotę.


Musze przyznać że trochę wyszłam z wprawy. Po uszyciu białej bazy miałam fazę nienawiści do projektu i odłożyłam go na 2 tygodnie. Potem naszła mnie wena i w miarę bezproblemowo udało się doszyć kwiatki i kokardę. Przyszywanie koralików było najbardziej męczące ale chyba było warto :)


Potem zostało mi tylko przyklejenie broszkowego zapięcia i podszycie materiałem. Brzegi wykończyłam trochę nieudolnie koralikami. Efekt końcowy bardzo mi się podoba chociaż miałam chwile zwątpienia. Obdarowana jest zadowolona a to liczy się najbardziej ;)



czwartek, 4 czerwca 2015

Malowane lato

Innymi słowy - uszyłam letnią/wiosenną sukienkę przed samym początkiem zimy. Mam wyczucie, nie? Co ciekawe jest to tez moja pierwsza sukienka uszyta w tym roku - mój plan szycia spódnic, spodni i bluzek chyba się udał. Po ostatnich kilku koszulach (na blogu na razie tylko dwie) potrzebowałam odmiany wiec uszyłam sobie... szmizjerkę ;)
W tle Nikki i Penny 

Wykrój to McCall's 7084 . Spodobały mi się pionowe szwy a serce skradła mi ilustracja z okładki wykroju. Już zakupiłam odpowiednio pasiastą bawełnę aby ja skopiować. Prawdopodobnie poczekam jednak na koniec zimy ;) Wykrój ma cztery różne opcje rękawów i dwie spódnic. 
Zdjęcia zrobiła mi Laura
Postanowiłam uszyć wersje z dłuższymi rękawkami. Bardzo podobała mi się opcja dołu z godetami ale niestety miałam za mało materiału. Jedyne co mogłam zrobić to lekko rozkloszować części dołu o kilka centymetrów. Moje rękawki tez uległy skróceniu a kieszenie zostały wycięte z innego materiału. Tak w ogóle to czułam się jak podczas gry w tetrisa podczas aranżowania części wykroju na tkaninie.
Moj material to bawełna przeznaczona quiltow w przepiękne niebieskie kolibry pośród kwiatów. Udało mi się ją dopaść na tutejszym odpowiedniku allegro - trochę ponad 2,5 metra o szerokości 112 cm. 
Sporo czasu zajęło mi zdecydowanie jaki rozmiar tej sukienki wyciąć. Biorąc pod uwagę zarówno wymiary moje, tabelkowe jak i wymiary uszytej rzeczy doprowadziłam się do kompletnego paraliżu myślowego ;) Dodatkowo wiedziałam że wykrój będę musiała dopasować do większego biustu co wcale ale to wcale nie ułatwiło sprawy. W końcu mój instynkt zwyciężył i wycięłam rozmiar mniejszy niż wskazywałyby na to moje wymiary. Lekko zmodyfikowałam boczną część przodu- rozcięłam ją na wysokości biustu na długość około 6-7 cm i rozchyliłam na szerokość 2 cm w  miejscu szwu. Część przodu przedłużyłam o 0,5 cm. Dało mi to trochę więcej miejsca dokładnie tam gdzie go potrzebowałam. Po sfastrygowaniu góry stwierdziłam ze górna część mojej klaty jest jakaś wklęsła i musiałam pozbyć się dodatkowego materiału. Zrobiłam to najprostszą metodą - przyszpilkowałam  na sobie a potem zmodyfikowałam linie szwu. Po tych wszystkich zmianach sukienka leży całkiem dobrze, nic się nie rozchyla ani nie ma tez nigdzie nadmiaru materiału.


Żeby nie było zbyt idealnie - coś mi się pomieszały części dołu i chyba tył u mnie jest przodem. Oznacza to ze szwy nie spotykają się w talii. Na szczęście wzór na tkaninie skutecznie to maskuje.
Od początku marzyły mi się niebieskie guziki - w kolorze kolibrów. Niestety mój lokalny sklep nie miał odpowiednich a nie byłam na tyle zdeterminowana żeby jechać gdzieś dalej. Kupiłam inne i zrobiłam małą ankietę na Instagramie. Zgodnie z głosem większości przyszyłam guziki "chromowe"
Efekt końcowy mnie zadowala, sukienka bardzo mi się podoba i chętnie będę ją nosić jak słupek rtęci trochę nam podskoczy ;) 

Pages - Menu